Spacerowałam po lesie ze wzrokiem wbitym w ziemię i rękami w
kieszeniach. Nuciłam pod nosem cichutko piosenkę z dzieciństwa.
Oczywiście w moim wykonaniu brzmiała ona jak z horroru. Przeczesałam
dłonią brązowawe włosy i niespodziewanie gwizdnęłam, na co odpowiedział
mi donośny pisk z nieba. Spojrzałam w górę i uśmiechęłam się leciutko
widząc burego ptaka tuż nad moją głową.
-Chodź tu !- Krzyknęłam do niego i machnęłam zachęcająco ręką. Ptak bez
wachania ruszył w moją stronę i osiadł delikatnie na moim ramieniu.
Podrapałam go wesoło po karku i przewróciłam oczyma widząc świeżą ranę.
-Eh... ty wariancie, kiedyś się zabijesz- prychnęłam i położyłam dłoń na
jego skrzydle. Ptak odruchowo cofną je i zerkną na mnie podejżliwie.
Nie zdziwiło mnie to, przecież był jeszcze na wpół dziki. Po chwili
jastrząb zeskoczył mi z ramienia na nadgarstek, a Ja odsunęłam powoli
rękę. Spróbowałam nawiązać z nim kontakt wzrokowy, lecz ptak wpatrywał
się w coś za mną. Widząc to przegryzłam wargę, i po chwili zastanowienia
odwróciłam się. Moim oczom ukazał się jakiś chłopak równie zaciekawiony
moim ptakiem jak i mną. Uśmiechęłam się niewinnie i poczułam jak
rumienią mi się policzki. Nie mogłam teraz zrobić z siebie id**tki, nie
teraz....
<Ktoś ;w; ?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz